Pozostawiając w tyle Singapur, spowity smogiem z palących się sumatrzańskich lasów i torfowisk, odwiedziłem na krótko starego przyjaciela w Yogyakarcie. Znalazłem jednak chwilę, aby spotkać się z Ardi, adeptem indonezyjskiego pencak silat, z którego odmianą, merpati putih (w dosłownym tłumaczeniu Białą Gołębicą) zapoznałem się dość pobieżnie w trakcie nielicznych treningów indonezyjskich sztuk walki, w dość już odległych czasach, kiedy pracowałem w Dżakarcie.
Ardi czekał na mnie przed niedaleką Candi Sari z VIII wieku, położoną w pobliżu Prambanan, znanego hinduistycznego zespołu świątynnego. A że w tradycyjnym pencak silat, tak jak i w Starym Stylu Yang Taiji Quan czy Qigongu, świadomy ruch i odpowiedni oddech są równie ważne, więc różnice między naszymi stylami dotyczą technik aplikacji i metody, ale nie fundamentów. Było to na pewno zbyt krótka wymiana doświadczeń, ale cóż, czas gonił….
A kiedy ćwiczyłem rano naszą formę przed odlotem, przez dobre parę minut przyglądał mi się zielony jaszczur …
Załączam parę fotek na gorąco, a zainteresowanych ogólnie mało znanymi terminami indonezyjskimi odsyłam do Internetu 🙂
Pozdrawiam tropikalnie! J.
Świetnie… gratulacje!!! Naprawdę pozazdrościć…
Godna podziwu cywilizacja; jakoś człowiek staje się malutki i mimo wieku bardzo młody;
Janie serdecznie pozdrawiam.
O.K.